O nas

O nas

Wracając,

Moja stara (wybacz, ale tak nazywamy naszą ukochaną psią matkę, w naszym domu i ona się wcale nie obraża – wszak już nienajmłodsza), Joanna Kajstura vel JoKa (tutaj fajnie byłoby wrzucić skrót do fb i ig) wymarzyła sobie to miejsce. Wymarzyła i niedługo potem, stworzyła. 

 

Psitulisko to lek na schroniskową samotność, ból i cierpienie. 

Plan był taki, że po otrzymaniu wpisu do KRS, zaczynamy budowę naszego zaplecza do ratowania psiaków i zabieramy je do nas, opiekując się nimi do końca ich dni. Kajsturowa nie mogła jednak wytrzymać i musiała zacząć natychmiast, bez konkretnego planu, bo siedzieć z założonymi rękami, to ona raczej nie potrafi. Nie mogąc patrzeć na cierpienie zwierząt, wymyśliła, że dopóki Psitulisko nie posiada swojego centrum pomocy, będzie pomagać, korzystając z już istniejących, sprawdzonych miejsc. Poszło bardzo szybko a rozwija się jeszcze szybciej, jak widzisz po liczbie naszych podopiecznych. Tak właśnie działa moja stara.

Jak to wygląda?

Wyszukujemy sprawdzone DOMOWE hoteliki – domowe, czyli takie, gdzie psy nie przebywają w kojcach czy budach, zewnętrznych, a mieszkają w domach, razem z członkami rodzin i tak też są traktowane. Po dokładnym sprawdzeniu takiego miejsca, podpisaniu szczegółowej umowy, zawozimy tam konkretnego psiaka, z konkretnego schroniska. Pies ma zapewnioną całodobową opiekę, wyżywienie, leki, behawiorystę (jeśli zachodzi taka potrzeba), ale co najważniejsze, ma poczucie bezpieczeństwa i ogrom troski, który jest dla niego miłością, w najczystszej postaci. Całość tych kosztów, bo nie, nikt nam za darmo niczego nie daje, ponosi właśnie Psitulisko.

 

Oprócz wszystkiego, co napisałem powyżej, nasi podopieczni mogą także godnie pożegnać się z tym światem. Nie umierają samotni, w cierpieniach, w zimnych, schroniskowych budach. Odchodzą trzymani na rękach, w spokoju i bez bólu, kiedy przychodzi ich czas. Tak, to smutne, ale takie są realia – nasi podopieczni to często bardzo wiekowe, chore psie staruszki, więc jakkolwiek to bolesne, trzeba pozwolić im odejść, kiedy brakuje im już sił do życia.

 

Ja tak umarłem, na kolanach starej, a gdyby nie ona, umarłbym już dawno w schronisku, z którego mnie wyratowała. Przeżyłem w naszym domu dziewięć miesięcy i nie było lepszego czasu w moim życiu, niż właśnie ten. Bardzo jej za to dziękuję i jestem wdzięczny, że umierałem wiedząc, że jestem ważny. Kocham ją bardzo i cały czas, jak widać, wspieram z parówkowego nieba.

 

Kto nas finansuje?

No właśnie, to ciekawa historia jest. Stara nie chciała zakładać fundacji, która nie mając swojego zaplecza finansowego, musiałaby na wszystkie koszty organizować zbiórki i liczyć, że pieniądze się jakoś znajdą. To byłoby, według niej, skrajnie nieodpowiedzialne, bo jak sama mówi: nie mamy pod opieką składu cegieł, a żywe istoty, więc jak nie byłoby pieniędzy, to co? Zwierzęta wróciłyby do schronisk? Na ulicę? Nie miałyby co jeść? Nie miałyby leków?

Co to, to nie.

Stara stworzyła taką aplikację treningową Miazga, która jest najlepsza na rynku. Powaga, przysięgam na parówkowego stwórcę! Takich efektów, jakie uzyskują dziewczyny korzystające z Miazgi, nie dają trening z żadną inną – nie zmyślam, wystarczy to sprawdzić. Matko, ależ się rozgadałem…

Dobra, wracam. JoKa, czyli moja stara stworzyła aplikację a jej właściciel, czyli Fit Matka Wariatka Sp. z o.o., z dochodów z jej sprzedaży, utrzymuje Psitulisko.